Finał VII Ogólnopolskiej Olimpiady Wiedzy o Rodzinie był bardzo blisko.

11.01.2013 20:23

Wywiad z Panem Piotrem Sumińskim i jego Uczniami.

Łukasz Galiński: Szkoła na Blichu była tak blisko kolejnego sukcesu w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Wiedzy  o Rodzinie. Jakie są pierwsze wrażenia?

Piotr Sumiński: Tak, mamy za sobą II etap Ogólnopolskiej Olimpiady Wiedzy o Rodzinie, którą organizuje Koło Naukowe Studentów Nauk o Rodzinie na Uniwersytecie Opolskim. Nie weszliśmy do ścisłego finału, ale ja i moja młodzież nie poczytujemy tego jako porażki. Sam udział moich uczniów w tej olimpiadzie bardzo mnie cieszy. Jestem z nich dumny i mogę z całą stanowczością stwierdzić, że uczyć taką młodzież to zaszczyt. Muszę jednak z przykrością przyznać, że podczas przygotowań borykaliśmy się z wieloma przeciwnościami, o których nie ma konieczności tu wspominać

Ł.G.: Jaki był początek udziału uczniów z Blichu w tej olimpiadzie? Z powiatu łowickiego tylko Blich bierze w niej udział…

P.S.: Tak, to prawda. W Łowiczu i w ogóle w całym powiecie tylko nasza szkoła bierze udział we wspomnianej Olimpiadzie. Trudno mi powiedzieć, dlaczego tak jest. Mnie osobiście cieszy, że to my postanowiliśmy poszerzyć wiedzę z tej dziedziny. Początek był prozaiczny. W jednej z rozmów Pan Dyrektor poinformował mnie o przesłanym na adres Szkoły zaproszeniu, które zostało wystosowanym przez władze Uniwersytetu w Opolu.

Ł.G.: Czy łatwo jest namówić, zmotywować ucznia do udziału w olimpiadzie o takiej tematyce?

P.S.: Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale taka prosta i łatwa. Mogę powiedzieć, że od lat stosuję zasadę: TWÓJ SUKCES JEST SUKCESEM RÓWNIEŻ TWOICH KOLEGÓW Z KLASY I Z PRACY, TWOICH PRZYJACIÓŁ, TWOICH NAJBLIŻSZYCH. TO JEST RADOŚĆ DLA TYCH, Z KTÓRYMI PRZEBYWASZ, Z KTÓRYMI SIĘ UTOŻSAMIASZ, DLA TYCH, KTÓRZY UTOŻSAMIAJĄ SIĘ Z TOBĄ. TWÓJ SUKCES JEST ZACHĘTĄ DLA INNYCH. SKORO TY MOGŁEŚ COŚ OSIĄGNĄĆ, TO INNI TEŻ MAJĄ TAKĄ MOŻLIWOŚĆ. Jeśli komuś się udało, a tobie nie, to usiądź i pomyśl, co zrobiłeś źle, gdzie popełniłeś błąd, co jest do poprawy. I to dotyczy wszystkiego: nauki, zawodów sportowych, pracy zawodowej, olimpiad i konkursów przedmiotowych. U mnie działa to tak, że każdy uczeń dostaje ode mnie taką samą szansę. Ogłaszam wszelkie konkursy, które będą w danym roku szkolnym, piszę wszystkie strony internetowe tychże konkursów tudzież olimpiad na tablicy, by każdy mógł na spokojnie w domu się z nimi zapoznać. Z szansy tej niestety korzysta niewielu. Tłumaczę, że w Olimpiadzie Wiedzy o Rodzinie trzeba się wykazać wszechstronnymi umiejętnościami. W każdym z trzech etapów należy zaprezentować się z czymś zupełnie innym. I tak: w I etapie trzeba napisać pracę na jeden z kilku podanych tematów, w II rozwiązuje się test na podstawie podanej przez organizatorów literatury. W III natomiast, do którego nam nie udało się dostać, trzeba mieć przygotowane dwie prezentacje multimedialne i przed komisją zaprezentować jedną z nich. Ja po prostu ogłaszam. Potem tylko czekam na zgłoszenia uczniów. To jest ich wola i tylko ich.

Ł.G.: Co Pan powie o naszych reprezentantach, którzy brali w niej udział?

P.S.: Udział Kamila szczególnie mnie cieszy, ponieważ jest pierwszym chłopakiem ze szkoły i w ogóle z województwa łódzkiego, który się do tej Olimpiady zakwalifikował. Jest to moja  i całej społeczności szkoły wielka nadzieja. Kamil to złoty chłopak. Jego kultura osobista, spokój i niezwykła dojrzałość bardzo mi imponują. To chłopak, który jak się za coś bierze, to robi wszystko, by zrobić to dobrze. Poza tym brał też w tym roku szkolnym udział w konkursie Wiedzy o Bezpieczeństwie Pracy w Rolnictwie i przygotowywał tegoroczną szkolną uroczystość wigilijną.

Weronika jest w klasie maturalnej i jestem Jej wdzięczny, że zdecydowała się wziąć w niej udział. Jest to dziewczyna, na której można polegać, której można zaufać. Świadomość, że nie zawiedzie daje wielkie wsparcie. Michalina jest „weteranką” tej Olimpiady. To był Jej trzeci udział. Jest to klasyczny przykład człowieka, który przez te wszystkie lata niesamowicie się rozwinął, nie zmarnował swoich lat w szkole. Aż dziw bierze, że w zasadzie nikt ze szkoły nie wyłowił jej talentu w innych olimpiadach. Moja duma z Niej wynika z tego, że swoje największe sukcesy ma tylko w konkursach przygotowywanych pod moim kierunkiem. I Ona, i Weronika wykonały przez te wszystkie lata bycia uczniem szkoły blichowskiej tytaniczną pracę: brały udział w olimpiadach i konkursach religijnych, takich jak: Olimpiada Teologii Katolickiej, Misyjna Olimpiada Znajomości Afryki, omawianej Olimpiadzie Wiedzy o Rodzinie, Ogólnopolskim Konkursie Wiedzy Biblijnej, Konkursie Papieskim. Wykazywały się zaangażowaniem w Dni Otwarte w szkole, pomagały w prowadzeniu Kroniki Szkolnej, pisały teksty na stronę internetową szkoły, tworzyły przedstawienia jasełkowe, brały czynny udział w życiu parafii katedralnej w Łowiczu (nabożeństwa różańcowe, nabożeństwa Drogi Krzyżowej, rekolekcje szkolne, Triduum Paschalne,  Msze św. okolicznościowe, np. na rozpoczęcie roku szkolnego), należały do Zespołu Pieśni i Tańca „Blichowiacy” i wiele innych rzeczy, których nie sposób zapamiętać i wymienić. Z całą pewnością gdyby szły na bal maskowy, nie musiałby przebierać się za Człowieka. Kamil ma szczęście, że ma takie koleżanki. Czy ja mam szczęście, że mam takich Uczniów? Tak! Tak, mam ogromne szczęście.

Ł.G.: Jak wyglądała kwestia przygotowania wyjazdu do Opola?

P.S.: Zacznę od spraw typowo technicznych. Z Łowicza do Opola są to długie i dalekie wyprawy. Trzeba się zorganizować, zadbać o bezpieczeństwo i jak najlepsze warunki podróży. Za pierwszym razem jechaliśmy do Opola w nocy i tego samego dnia wróciliśmy. Jest to niemiłosierny wysiłek. Mówię tu o takich sprawach, jak: podróż w nocy zimą, stres, który towarzyszy uczestnikom przed Olimpiadą, sam udział w Olimpiadzie, powrót tego samego dnia w porze nocnej. Następnego dnia w szkole byłem potwornie zmęczony. Za drugim razem pojechaliśmy dzień wcześniej, z noclegiem w Częstochowie. Do Opola stamtąd jest około 100 km, tj. około1,5h jazdy. Człowiek jest względnie wypoczęty – ja jako kierowca i młodzież, która będzie się zmagać z pytaniami testowymi. W Częstochowie spaliśmy u zakonników, gdzie panują spokój, cisza, są dobre warunki, jest czysto. Na Jasną Górę jest kilka minut drogi piechotą. W ubiegłym roku mimo dużego mrozu nie mieliśmy problemów żeby iść do Kaplicy Matki Bożej na Mszę, bo akurat był Popielec. W tym roku było podobnie. Różnica była taka, że wtedy rozpoczynał się Wielki Post, a teraz trwa okres Bożego Narodzenia.

Ł.G.: Czy nauczył się Pan czegoś w czasie przygotowań Uczniów do tej Olimpiady?

P.S.: Tak. Choć powinienem chyba powiedzieć, że bardziej sobie uzmysłowiłem pewne sprawy niż się czegoś nauczyłem. Podczas przygotowań do Olimpiady przekonałem się jeszcze bardziej do pewnej mądrości życiowej, którą przyjąłem jako swoją: prawdziwych przyjaciół poznajesz nie w biedzie i niedoli - prawdziwych przyjaciół poznajesz wtedy, kiedy ci się coś udaje, jak masz osiągnięcia, jak masz sukcesy. Dziś ja i moja młodzież wiemy, że tą próbę przechodzi niewielu ludzi. Cieszyć się z sukcesu swojego kolegi, szczerze mu pogratulować i mu przy tym nie zazdrościć – to umiejętność niewielu. Moim sukcesem jest każdy uczeń, którzy chce się rozwijać.

Ł.G.: Co Pana najbardziej cieszy odnośnie do tej Olimpiady?

P.S.: To, że moja młodzież ma już większą wiedzę w pewnych dziedzinach niż ja. Mogę spokojnie pytać moich uczniów o sprawy, których sam nie rozumiem. Ich fenomen polega na tym, że umieją mi odpowiadać na moje pytania i odpowiedzi, które naprawdę pomagają w rozwiązywaniu wielu większych lub mniejszych problemów. Tytuły literatury mówią same za siebie: „Psychologia domowa” Braun-Gałkowskiej, „Rozmowy o śmierci umieraniu” Kubler - Ross, „Wokół początku życia ludzkiego” Kornas-Bieli, „Psychologia starzenia się i starości” Steuden, „Psychologia człowieka dorosłego” Olesia. Cieszy mnie również fakt, że w tym roku było większe nią zainteresowanie niż w latach poprzednich. Chcę tu przywołać nazwiska takich uczniów, jak: Kacper Wilk, Piotrek Pietraszewski, Kasia Wodzyńska, Ola Kaźmirska. Oni też podjęli trud zmagania się ta Olimpiadą, ale zakończyli na I etapie. Mam nadzieję, że mimo wszystko nie zniechęcili się i w przyszłym roku znów podejmą wyzwanie.

Ł.G.:Czego zabrakło, aby był finał VII OOWoR?

P.S.: Hmmm. Chyba szczęścia. Moja młodzież była dobrze przygotowana. Wszyscy mieli wymaganą literaturę, którą czytali i sporządzali notatki. Nawet wspólnie je czytali, pytali się nawzajem, konsultowali między sobą, doradzali sobie, dyskutowali. Uczniowie rzetelnie podeszła to tej Olimpiady. Tegoroczna edycja stała na wyższym poziomie nich dotychczas i okazało się, że… byli lepsi od nas. Uważam, że na to pytanie powinni odpowiedzieć sami Uczniowie.

Ł.G.:Dziękuję Panu za rozmowę. Spytam więc „weterankę” OOWoR… Michalina, jak podsumujesz swój udział w Olimpiadzie?

Michalina Kosiorek: Tegoroczna edycja Konkursu Wiedzy o Rodzinie to moje trzecie podejście do wygrania indeksu na studia. Niestety nie udało mi się powtórzyć ubiegłorocznego sukcesu. Zabrakło nieco więcej uwagi, którą powinnam poświęcić nowej literaturze. Jestem w klasie maturalnej i bardziej niż na Olimpiadzie musiałam skupić się na nauce. Jest to moja osobista porażka. W porównaniu do Kamila nie mam już czasu na poprawę swoich błędów. Mimo wszystko pracę przy konkursie wspominam bardzo pozytywnie. Pan Sumiński wiele nam pomagał, organizował książki, dawał wsparcie i był podporą w momentach załamania, bo takowe były. Nie zawsze wszystko toczyło się według mojej myśli. Zabrakło ludzkiego  wsparcia tych, z którymi spotykam się każdego dnia. To spowodowało, że nie było wystarczającej motywacji, wręcz bałam się odnieść sukces.

Ł.G.: Weronika, jak ty podsumujesz swoje uczestnictwo w tej olimpiadzie?

Weronika Wiśniewska: Wyjazd do Opola był dla mnie jedną wielką niewiadomą. Podróż była męcząca ze względu na warunki pogodowe- śnieg i deszcz. Po dotarciu do Częstochowy, gdzie mieliśmy nocleg, poszliśmy na Jasną Górę. Byłam tam pierwszy raz, więc wszystko było nowe i ciekawe. Pan Sumiński z ogromną cierpliwością odpowiadał na liczne pytania. Stres ciągle się wzmagał. Mimo wszystko wiara Pana Sumińskiego w naszą ekipę nie gasła, wręcz przeciwnie - była coraz większa! Udało mi się zakwalifikować do drugiej części etapu okręgowego. Było to ciekawe i ekscytujące doświadczenie, które na długo zostanie w moim sercu i myślach. Niestety nie udało mi się dostać do finału. Mimo wszystko wyjazd wspominam bardzo pozytywnie.

Ł.G.: Kamil, jak ty podsumujesz swój udział w Olimpiadzie Wiedzy o Rodzinie?

Kamil Szczepaniak: To był mój pierwszy wyjazd na tego rodzaju konkurs. Przeglądając uczniów zakwalifikowanych do etapu okręgowego, zauważyłem, że było nas tylko 4 chłopaków. To było nieco krępujące, ale starałem się o tym nie myśleć. Jako że byłem najmłodszy, czułem się nieco zdenerwowany tym wyjazdem. Podróż okazała się zupełnym przeciwieństwem tego, co sobie wyobrażałem. Było wiele śmiechu, pozytywnej energii, wsparcia i radości. Zabrakło mi 0,5 pkt, aby dostać się do drugiej części etapu okręgowego. Zabrakło odrobiny szczęścia. Mimo to jestem zadowolony i wesoły, że dziewczyny dały radę. Za rok poprawię swój wynik!

 

Dziękuję za rozmowę. Więcej o Olimpiadzie Wiedzy o Rodzinie można przeczytać na www.knsnor.uni.opole.pl .

Łukasz Galiński, Weronika Wiśniewska, Michalina Kosiorek, Kamil Szczepaniak, Piotr Sumiński